niedziela, 22 lutego 2015

Depresja.....

Depresje mialam 2 razy w zyciu. Za pierwszym razem nie wiedzialam czym jest, ani, ze mam ja od dluzszego czasu. Zawsze myslalam, ze ludzie z depresja leza w lozku i placza. No, tak mniej wiecej.  A ja zylam niby normalnie. Mimo to czulam, ze cos jest nie tak. Zawsze bylam osoba towarzyska, energiczna, pelna zycia i szalonych pomyslow. Jednak nagle pojawialy sie dolki z niewyjasnionych powodow. W tych gorszych dniach moglam nie wychodzic z domu, unikalam ludzi (wrecz ich obecnosc mnie przygniatala), nie moglam sie za nic zabrac, duzo myslalam. Byl to okres, kiedy w moim prywatnym zyciu nie ukladalo sie zbyt dobrze. Niby wokol mnie byli wciaz ludzie, przyjaciele, znajomi, ale to nie bylo TO.  Dobiegalam 30-tki, bylam atrakcyjna dziewczyna. Kazdy weekend spedzalam w klubach, usmiechnieta, radosna, skora do zabawy. Nigdy nie potrzebowalam alkoholu aby sie dobrze bawic, wiec rzadko pilam. Za to bylam wygodna i wolalam miec samochod pod reka. Wydawac by sie moglo, ze to byla sielanka. Ale w tygodniu bywalo roznie. Jednego dnia energia mnie rozpierala i bylam jak wulkan, drugiego - nie mialam ochoty "wyjsc" z pizamy. Nie mialam ochoty rozmawiac z ludzmi, nie odbieralam telefonow, nie otwieralam drzwi, nie otwieralam poczty...Potem znowu dzien euforii, spotkania ze znajomymi, duzo smiechu. I znowu dol. Doly tlumaczylam sobie chandra i wszystko sie krecilo dalej. Przeciez bylam silna kobieta i zadna chandra nie mogla mnie pokonac! I tak lecialy miesiace....

Pamiętam dzień, kiedy zrozumialam, ze cos jest nie tak. Byla sobota i szykowałam sie na dlugo oczekiwana imprezę. Od kilku dni żyło nią cale nasze towarzystwo. A ja cieszylam sie na nia od kilku tygodni. Odstawiłam sie jak nigdy i poszlam. Kiedy weszlam - nagle czar prysl. Ot tak, bez powodu. Humor przepadł bezpowrotnie. Czulam, ze wszystko dookoła mnie przygniata mnie; ze jesli zaraz nie wyjde, to zaczne krzyczec! Ucieklam do domu. Nie moglam zrozumiec co sie stalo. Jednak wiedzialam, ze cos jest nie tak. Poszlam do lekarza, ktory stwierdzil, ze to stany depresyjne i zaproponowal tabletki. Tabletki?! Za nic w swiecie! Zadnych "psychotropow" nie bede brac! Nie jest ze mna az tak zle! - myslalam. Stanelo na tym, ze mam udac sie na terapie. Ok, tyle moglam zrobic. Chodzilam na nia 2-3 miesiace. Po kazdej sesji wychodziłam wkurzona na maxa! Babka traktowała mnie na zmiane: albo jak wariata, albo jak male dziecko. Doprowadzało mnie to do pasji. Do gwałtownych zmian humoru doszla jeszcze niecierpliwosc, rozdrażnienie, wybuchowosc, niepokoj... Coraz czesciej myslalam, ze moje zycie jest puste i totalnie pozbawione sensu. Daleka bylam od mysli samobójczych, ale czasem łapałam sie na tym, ze przychodzila mysl, ze ulga byloby z tym wszystkim skonczyc. Bylam zmeczona ciaglymi wahaniami nastrojow. Nigdy nie wiedzialam jakie bedzie jutro. Bylam zmeczona soba i wszystkim dookoła. I jakos nie moglam znalezc na to wszystko lekarstwa. Poddałam sie i poszlam znowu do lekarza. Powiedzialam, ze jest gorzej a terapia nic nie daje. Dostalam skierowanie do psychiatry (nogi sie pode mna ugiely na samo slowo: psychiatra!). Nie bylo wyjscia. Poszlam. Trafilam na fantastycznego lekarza, ktoremu do dzis jestem wdzieczna za nowe zycie! Zaczęłam terapie grupowa, indywidualna, zajecia ruchowe i zajecia teoretyczne. Zaczelam poznawac swojego wroga. Pamietam co czulam i myslalam, kiedy wyslano mnie na terapie grupowa. NIGDY! - pomyslalam. Ale wyjscia nie mialam. Pomyslalam, ze pójść moge, ale nikt nie zmusi mnie do opowiadania o sobie obcym ludziom! Dzis śmieje sie sama z siebie. CI LUDZIE wyciągnęli mnie z dołka. Dali sile i pokazali, ze nie jestem sama z takimi problemami, myslami itp. Pol roku terapii zmieniło mnie calkowicie. Stalam sie nowym czlowiekiem. Zupelnie inaczej myslacym. Cieszacym sie zyciem, kazdym nadchodzacym dniem, nowymi planami, wszystkim co mnie otacza. Inaczej patrzącym na siebie i ludzi. A problematyka depresji wciągnęła mnie na calego. Zaczelam sie nia interesowac, czytać na ten temat, chodzic na kursy itp. Moja wiedza na jej temat okazała sie dla mnie zbawienna w przyszlosci.
Wtedy tez poznalam mojego obecnego meza....ale to inna historia :) Ale wiem, ze gdybym go spotkała pol roku wczesniej, pewnie przeszlibyśmy obok siebie nawet siebie nie zauważając.

Wszystko potoczylo sie jak w bajce! Przyszedl moment, ze musialam sie zdecydowac na kolejna emigracje - za sercem. Oczywiscie, nie myslalam dlugo. Ale mimo tej cudownej bajki, emigracja dala mi sie we znaki. Moje zycie przecież zmieniło sie kolosalnie. Wtedy poczułam pierwszy dzwonek! Tym razem dobrze wiedzialam jakie sa pierwsze symptomy depresji. Znalam jej mechanizmy i moglam szybko zareagowac. Moj obecny maz byl troche zaskoczony, ale nie komentował. Poszlam do lekarza i zdecydowalam sie na tabletki. Lekkie tabletki antydepresyjne. Daly mi kopa! Pomogly przejść przez trudny okres integracji w nowym miejscu.

Dzis wiem, ze depresja to nie wstydliwa choroba psychiczna. To zaburzenie w gospodarce chemicznej organizmu. Podobnie jak niedobór witamin. Co robisz jak tobie brakuje wit. B? Bierzesz ja w tabletkach, dopóki organizm nie zacznie jej sam produkowac w odpowiedniej ilosci. Tak samo jest przy depresji. Zaburzenia podukcji serotoniny musza byc uzupelniane tabletkami. To tak bardzo prosto i krotko tlumaczac. Tabletek jest cala gama. Nie zawsze za pierwszym razem wybor jest wlasciwy. Czasem trzeba kilka wypróbować, aby je sobie dobrze dopasowac. Kazdy jest inny, wiec nie ma sensu kierowac sie tym, co bierze np. znajoma. Dobrze dobrane tabletki nie dają uczucia otumanienia czy odretwienia. Efekty uboczne, z ktorymi trzeba sie liczyc przy dobrze dobranych tabletkach to: suchosc w ustac, oslabione libido, problemy ze spaniem, bole glowy (w poczatkowym okresie). Czasem nadmierna potliwość. Bierze sie je ca. 6 mies. Odstawia stopniowo - najlepiej na wiosne lub latem.

Czasem sie slyszy o uzaleznieniu od tabletek. Nie jest to takie proste. To bardzo indywidualne. Niestety, z depresja jest podobnie jak z alkoholizmem: jesli raz sie przez nia przeszlo, to jest sie na nia bardzo wrażliwym. Czasem wystarczy niewielki bodziec, ktory moze znowu zachwiać nasz balans chemiczny. Znowu potrzebna jest pomoc. Byc moze - tabletki. W niektorych przypadkach kilkakrotne zaburzenia upośledzają gospodarkę chemiczna organizmu. Wtedy organizm juz nie jest w stanie sam wyprodukowac wystarczającej ilosci serotoiny. Wowczas zachodzi potrzeba brania tabletek przez resztę zycia. Bez nich da sie zyc, ale po co siebie meczyc i wszystkich dookola?

Jednak nie zawsze potrzebne sa tabletki. Czasem wystarczy terapia. Jednym pomaga indywidualna, innym grupowa. Najważniejsze, aby z niej skorzystać. Nie mozna myslec, ze samemu sie wyjdzie z dołka, ze jest sie wystarczjaco silnym i da sie rade. To ci najsilniejsi najgłębiej spadają. Oni wlasnie mysla, ze dadza sobie rade sami i nikogo nie potrzebuja. Tak potrafią myslec latami. A depresja jest ja wir: Zaczyna sie spokojnie, potem zaczyna wciagac, wciaga coraz głębiej i głębiej... A im głębiej wciąga , tym trudniej sie z niego wyrwac. Czlowiek silny wierzy, ze moze sie wyrwac z niego w kazdej chwili.  Czlowiek slaby - poprosi o pomoc juz na początku. Nie warto czekac az wir nas wciagnie na dno - z dna czasami juz nie ma ucieczki...

Dzis wiem czym jest depresja. Potrafię szybko reagowac jesli sie zbliży. Wiem, ze nie jest niczym wstydliwym. Mowie o niej otwarcie. Dziele sie swoim doswiadczeniem z innymi. Teraz łatwo mi tez zobaczyc, ilu ludzi na nią cierpi. Większość nie zdaje sobie z tego sprawy, lub wstydzi sie przyznac. To z nimi czesto rozmawiam, i im tlumacze mechanizmy tej choroby. Nie warto sie meczyc. Siebie i swoje otoczenie. Oni cierpią razem z nami - bo nie jestesmy soba. Warto przestac sluchac glupich mitów i stawic czoła chorobie - jak kazdej innej! I tak jak wiekszosc innych chorob - depresja nie przechodzi sama z czasem! Moze sie zaleczyć na jakis czas, a potem "obudzić" ze zdwojona silą. Nie leczona - tylko sie pogłębia. A dno jest tylko jedno....

4 komentarze:

  1. Najtrudniej (mi) jest przyznać przed sobą, że nie jestem z żelaza....

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikt nie jest tak silny aby podzwignac wszystko! Najsilniejsi to ci, ktorzy potrafia przyznac sie do swej slabosci i potrafia poprosic o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeszlas wiele... bardzo wiele ale wspaniale ze spotkalas ludzi ktorzy pomogli ci sie z tego podniesc! Bralas udzial w terapiach grupowych a czy depresja moze objawiac sie silnymi bolamo glowy i brzucha i miesni?? Kiedy wszystkie badania sa prawidlowe a bole takie ze wrazenie ma sie ze sie umiera...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesto stan psychiczny odpowiada za nasze zdrowie. Bole glowy? Na pewno! Brzucha? Tez, posrednio. Miesni? Nie wiem, ale wydaje mi sie, ze tak. Z pewnoscia nie kazde dolegliwosci, ktore opisalas musza wynikac z depresji, ale moga. Depresja to zlozony stan. Czasem wywoluje powazne objawy ale nie podobne do zadnych chorob. U mnie nie mogli zdiagnozowac problemow zoladkowych. Nie wiedzieli czy to refluks, bulimia czy nerwica.
      Dziekuje za komentarz. Aby spotkac wlasciwych ludzi na drodze depresji trzeba najpierw dojrzec do ich szukania i znalezienia. To chyba najtrudniejszy krok. Potem juz jest zazwyczaj tylko lepiej... Pozdrawiam

      Usuń